“Obudź się pastuszku, już słońce wysoko, a ul na skrzypeczkach już gra, przez liście przenika ulowa muzyka, kaczuszki tam kwaczą kwa kwa” – to wierszyk, który wyrecytował spontanicznie mały Wojtuś, patrząc na obrazek wiszący nad swoim łóżeczkiem. – Mama, słysząc to, spytała: “A skąd ty, synku, taki ładny wierszyk znasz?”. “A, tak sobie mówię”, odparł – wspominała w rozmowie z “Dziennikiem Bałtyckim” siostra Młynarskiego, Barbara. Jej brat miał wtedy… niecałe pięć lat.
Nazwanie młodocianego Wojciecha “cudownym dzieckiem” nie jest więc przesadą. Tym bardziej, że jego zdolnościom do rymowania towarzyszył od najmłodszych lat również wyjątkowy słuch muzyczny. – Kiedyś urządziliśmy jasełka i ja byłem za świętego Józefa. Miałem kostur i przylepioną brodę z waty, a dwie moje siostry cioteczne były aniołkami i nieczysto śpiewały kolędę. Ja im zacząłem tym kosturem wygrażać i w końcu jednego z tych aniołów wygoniłem. Wszyscy dorośli umierali ze śmiechu – opowiadał Młynarski, wspominając dzieciństwo w Komorowie pod Warszawą.