Układanki z cenzurą
“Jasne” czoła są lepsze od “niskich”, a trasa przelotu polskich wron jest pilnie strzeżoną tajemnicą państwową – takie nauki wyciągnął Wojciech Młynarski z rozmów z komunistycznymi cenzorami.
Ja mam dość tych dyrdymałków,
spójrzcie same, jeśli łaska,
przecież żaden z tych kawałków
nie pasuje do obrazka!
Proszę taty, proszę mamy,
dajcie wytchnąć, dajcie pożyć,
po co my to układamy,
jak to nie da się ułożyć?!
– Uważam, że cenzura stanowiła pewien istotny element dla autorów, by wymyślić taką metaforykę, taki metajęzyk, żeby tę cenzurę obejść i żeby ona nie była w stanie się przyczepić – mawiał Wojciech Młynarski. Jak przystało na arcymistrza słowa, na ogół świetnie sobie radził z tym zadaniem, choć na przykład jego “Układanka” w pierwotnej wersji nie miała szans na publikację. Na obrazku, który dzieci bezskutecznie próbowały ułożyć z niepasujących do siebie puzzli, autor umieścił bowiem kombinat i robotników z transparentami. Dopiero Stanisław Dygat podsunął Młynarskiemu pomysł, aby robotników zastąpić krasnoludkami, a kombinat – chatką z piernika. W ten sposób powstał tekst, który przeszedł przez sito cenzury, a jednocześnie słuchacze bezbłędnie byli w stanie wyłapać aluzję zawartą w słowach: “dajcie nowe klocki albo zmieńcie ten obrazek”.
Jasne czoła, tajne wrony
Bywało, że sam cenzor podpowiadał Młynarskiemu, jak “poprawić” tekst. Czasem zresztą z bardzo dobrym skutkiem. – Na przykład w piosence “Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie” było, że facetom, co to wszystko spieprzają, na niskich czołach maluje się straszny wysiłek. Ten pan mówi do mnie: “Panie Wojciechu, czy nie możemy zamiast niskich czół zrobić na przykład jasne czoła?”. Ja mówię: “Oczywiście. Jeszcze lepiej!” – opowiadał autor.
Gdy na polu ze śniegiem wiatr wyje,
Żadna wrona przez chwilę nie kryje,
Że dlatego na zimę zostają,
Że źle fruwają
Ale wrona, czy młoda, czy stara,
Się do tego dorabiać nie stara
Manifestów ni ideologii –
I to ją zdobi
Zupełnie nieoczekiwaną interwencję cenzury przyniosła Młynarskiemu piosenka “Lubię wrony”, opowiadająca o słabości do tych niezbyt lubianych na ogół ptaków. Sam tekst nie wywołał sprzeciwu komunistycznych urzędników, do autora odezwał się natomiast pewien ornitolog, by sprostować zawartą tam informację, jakoby wrony nie odlatywały na zimę z Polski ze względu na swe słabe umiejętności lotnicze.
W rzeczywistości polskie wrony spędzały zimę na Węgrzech, a na ich miejsce przylatywały do nas wrony ze Związku Radzieckiego. – Pomyślałem, że to jest bardzo ciekawa informacja i że będę o tym mówił na koncertach publiczności. Ale cenzor się złapał za głowę i powiedział, że niestety nie wolno ujawniać wiadomości o ruchach polskich wron – wspominał Wojciech Młynarski.